Musztarda przed obiadem – wybór kanapy do salonu

Nie będziemy dłużej trzymać Was w napięciu, bo część z Was na pewno widziała już na naszym Instagramie, że nowa sofa wjechała do salonu.

Wybór był dla nas bardzo trudny, bo zastąpić poprzedniczkę to było nie lada wyzwanie, a jednak się udało i to jak!

Nasza poprzednia biała kanapa służyła nam przez kilka ładnych lat i nie mogliśmy na nią narzekać, było jednak pewne „ale” – nie była rozkładana.
Tak, wiemy, że sofy bez funkcji spania są zazwyczaj wygodniejsze, jednak przechowywanie dodatkowych materacy dla gości oraz kolejnego zestawu pościeli jest dość problematyczne na niewielkim metrażu. Mieszkamy na 49 m2, mamy sporo rzeczy do upchnięcia, a szafy coś nie chcą się rozciągnąć.


Wybór kanapy do salonu


Podjęliśmy więc decyzję, że trzeba coś z tym zrobić i znaleźć kompromis, czyli wygodną rozkładaną kanapę z możliwością wyboru tkaniny odpornej na zabrudzenia – przy dwóch psiakach jest to warunek konieczny.

Jakiś czas temu podczas targów Warsaw Home bardzo zainteresowało nas pięknie zaaranżowane stoisko firmy BeFame Sofas. Mieliśmy wtedy okazję rozsiąść się jak król i królowa, wypróbować każdy mebel, pomacać, pooglądać i się zachwycić.

Zmiana aranżacji w salonie zmotywowała nas do tego, by na poważnie zabrać się za wymianę sofy i udało się!
Model wybraliśmy dość szybko, ze względu na ograniczony metraż i duże okno, którego nie chcemy zasłaniać zdecydowaliśmy się na prostą 3 osobową sofę, a nie narożnik. Jednak żeby nie było tak zwyczajnie nasz wybór padł na model Carmen, który ma opuszczane podłokietniki. Wieczorami często wspólnie „leżakujemy” na kanapie oglądając tv, odpisując na maile czy nawet pisząc nowe posty na bloga, jak to ma miejsce dziś i wygodnym dodatkiem jest możliwość opuszczenia podłokietników tak, by móc oprzeć o nie plecy lub głowę i w wygodnej pozycji obsługiwać zarówno pilot od tv jak i komputer czy telefon.

Nieocenioną wartością dodaną jest dla nas możliwość upchnięcia w niej dodatkowej kołdry i poduszek dla gości. Wreszcie odzyskałam jedną ogromną półkę w szafie, którą notabene zdążyłam już zapełnić, jednak moja radość była nie do opisania. Uwielbiam, kiedy każda rzecz ma swoje określone miejsce, a ja nie muszę spędzać całego dnia na poszukiwaniu butów, które miałam na sobie ostatnio rok temu, a one śmieją się ze mnie gdzieś z kartonu upchniętego nie wiadomo gdzie. 

Wróćmy jednak do sofy, model wybrany więc pozostała tkanina. No właśnie – to najczęstszy problem, z którym musi zmierzyć się każdy, kto decyduje się na tapicerowany mebel i wiecie, że najczęściej ludzie wybierają je w takiej tkaninie, w jakiej widzą je na ekspozycji w sklepie? To oczywiste, bo wtedy widzą w pełnej okazałości jak dana tkanina prezentuje się na meblu, a nie na wycinku tkaniny i  jest to w pełni zrozumiałe. My długo zastanawialiśmy się jaki kolor połączyć z planowanym wtedy stołem i stolikiem kawowym z lastryko, egzotyczną tapetą i sztukaterią. Wszystko jeszcze wtedy było w fazie realizacji, więc zadanie było nieco trudniejsze. 

Pojechaliśmy więc do salonu partnerskiego, w którym mogliśmy obejrzeć tkaniny na „żywych” przykładach… i to jeszcze bardziej skomplikowało nam sprawę. Początkowo chcieliśmy się zdecydować na kolor, jak to określiłam „łososia ugotowanego na parze” a stanęło na kolorze złotawym 😁

Wybór tkaniny kanapy

Chcieliśmy, by kolor pasował do miedzianych uchwytów w komodzie oraz lamówki przy stole i stoliku kawowym. Lampa nad stołem też jest złota, więc kanapa jest doskonałym uzupełnieniem. Poza tym, na tym kolorze nie widać tak sierści naszych czworonogów, które póki co wstępu na nią nie mają. Chyba wiedzą, że na razie muszą z pchaniem się na nią poczekać bo nawet jakoś często o to nie proszą 🙂

Tkanina jaką wybraliśmy to Monolith 48 z kolekcji Befame. Jest to materiał pokryty specjalną powłoką utrudniającą wchłanianie płynów. Kiedy rozlejemy na powierzchnię jakąś ciecz, możemy ją z łatwością zebrać z kanapy za pomocą np. ręcznika papierowego. To spore ułatwienie, które ogranicza częstotliwość prania poszycia, a dodatkowo „velvetowe” tkaniny są bardzo przyjemne w dotyku, nie „gryzą” w odkryte nogi i jak oko się przymknie, to nie odciskają kratki na policzku 😁

Duży pojemnik na pościel bardzo się przydaje, bo oprócz kompletu pościeli znalazły się w nim też zapasowe poduszki dekoracyjne, które atakowały mnie po otwarciu szafy.

Jeśli chodzi o mechanizm rozkładania, to jest najpopularniejsze tzw. DL, czyli wysuwamy do przodu całe siedzisko, pod którym znajduje się pojemnik i kładziemy tył kanapy tworząc dużą przestrzeń do spania. Dużą, bo łącznie powierzchnia spania to 198 x 160 cm, a sama sofa po złożeniu ma 230 cm szerokości. Nie zajmuje więc całego pokoju, a dwójkę zbłąkanych gości przenocuje 🙂

Konstrukcja siedziska to sprężyna falista a oparcia to Bonell, wszystko połączone jest z pianką wysoko-elastyczną, które gwarantują niesamowity komfort. W poduszkach znajduje się wypełnienie silikonowe, dzięki czemu są bardzo wygodne. Do tego czarne metalowe nóżki, które nie rzucają się w oczy i mamy zestaw idealny.

Przygotujcie się na sporą dawkę zdjęć na naszym instagramie, bo jesteśmy zachwyceni naszym wyborem. Nie łatwo jest znaleźć mebel, który spełni wszystkie oczekiwania pod kątem wyglądu, wygody użytkowania i dostępności, a ten model spełnił je w zupełności.
Odczekaliśmy chwilę z napisaniem nasze opinii, byśmy mogli ją wydać po pełnym przetestowaniu. Siedzi się super, miejsca jest wystarczająco, śpi się równie komfortowo, więc wybór był doskonały.



Jeśli stoicie przed wyborem sofy, zdefiniujcie swoje potrzeby. My długo wypieraliśmy rozkładaną sofę tłumacząc sobie, że przecież one są zawsze takie twarde, mniej wygodne i brzydsze. Jednak można mieć ciastko i zjeść ciastko 🙂

A Wy jakie sofy macie u siebie? Wolicie te z funkcją spania czy może bez? 

Niebawem przygotujemy dla Was film, w którym pokażemy salon w całej okazałości i opowiemy o zmianach 🙂