Albania c.d. Blue Eye, Gjirokastra, Kanine i rajska plaża

W tej części chcielibyśmy pokazać Wam nasze dalsze losy w Albanii, czyli wyprawę z Sarandy do Blue Eye, a następnie drogą powrotną do Wlory wycieczkę do Gjirokastry, Zvernec czy napotkaną przez przypadek „rajską plażę”, na którą można dojechać samochodem pod samą linię morza. Zacznijmy od filmu, który ekranizuje nasz cały wypad w 3 minutowej pigułce:

Jak już wspominaliśmy w CZĘŚCI PIERWSZEJ naszą wyprawę zaczęliśmy od przejażdżki z Wlory do Sarandy, która nam nie przypadła do gustu, więc następnego dnia z samego rana zapakowaliśmy się do samochodu bez śniadania i wyruszyliśmy na podbój Blue Eye w Syri i Kaltër. Trasa przyjemna, ruch niewielki – wyjechaliśmy ok 7.50 i ok 8.30 byliśmy już na miejscu. Jechało się tak przyjemnie, że aż ciężko było tak szybko wysiąść z samochodu. Sama organizacja Blue Eye jest dobrze rozplanowana, wjazd samochodem kosztuje ok. 10 zł z tego co nas pamięć nie myli (jeśli jest inaczej, poprawcie nas). Pod samym źródłem samochodów sporo, ale jest też kilku parkingowych, którzy migusiem uwijają się z kierowaniem ruchu. Samo miejsce? Bajka. Cieszymy się, że byliśmy tak wcześnie, nie było wtedy jeszcze tłumów. Wam również polecamy godziny ranne i najlepiej w tygodniu. Na miejscu byliśmy ok. godzinę i gdy wyjeżdżaliśmy w drugą stronę mijaliśmy już dzikie tłumy. Z samej Sarandy można się tam dostać bez samochodu – wystarczy znaleźć bus do Gjirokastry i poprosić kierowcę, aby zatrzymał się przy zakręcie, ale nie ukrywamy, że wynajem auta jest zdecydowanie wygodniejsze i nie jesteśmy od nikogo zależni. My wynajęliśmy naszą niebieską strzałę we Wlorze, ale w Sarandzie również jest sporo wypożyczalni.

Blue Eye 

Czym właściwie jest Blue Eye? Jest wywierzyskiem, czyli jest to typ bardzo wydajnego źródła krasowego, które wybija wodę wprost na powierzchnie ziemi. Woda jest krystalicznie czysta z niebieskim zabarwieniem. Jej temperatura nie zachęca do kąpieli, ponieważ sięga ok. 10-12 stopni, więc przy 28-32C powietrza możemy nabawić się szoku termicznego, ale śmiałków nie brakowało, którzy skakali ze zbudowanego obok pomostu. Zbadana jak dotąd głębokość źródła to 45m – ciśnienie wody nie pozwoliło zajrzeć głębiej. Wokół błękitnego oka jest też sporo bujnej roślinności, kilka małych domków do wynajęcia oraz trzy (tyle zaobserwowaliśmy) restauracje. Osobiście nie testowaliśmy jedzenia, ale wierzymy, że jest smacznie jak w pozostałych regionach Albanii, które testowaliśmy. Nie wiadomo jednak jak z cenami. Jeśli jesteście w okolicy koniecznie zobaczcie to miejsce. Cała gama niebieskich i zielonych kolorów sprawia niezwykle przyjemne dla oka widoki i super wspomnienia i zdjęcia.

Gjirokastra

Nasz drugi pkt. na mapie to miasto w południowej Albanii w okręgu Gjirokastra. Miasto jest jednym z dwóch albańskich miast muzeów – drugim jest Berat. W 2005 roku zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Z Blue Eye do Wlory jest dosłownie po drodze, więc grzechem byłoby go nie odwiedzić. Od BE to zaledwie godzina jazdy, pod warunkiem, że nie zabłądzicie. Nam zeszło to trochę ponad 2 godziny, ponieważ oczywiście zabłądziliśmy 🙂 Trasa z założenia jest prosta, jeździliśmy z nawigacją googla, ale jedna droga okazała się być w remoncie i jadąc dalej na rondzie skręciliśmy w zły zjazd – rzekomo szybszy według nawigacji. Niestety, droga była dziurawo-piaszczysto-dziurawa i bardzo kręta. Po 40 minutach myśleliśmy, że się nigdy nie skończy, a nasze Punto w stanie „dostatecznym” mogło się rozlecieć w każdej chwili. Zdaliśmy sobie sprawę, że nawet nie wiemy, czy mamy ze sobą koło zapasowe 🙂 Ale nie ma tego złego. To co zobaczyliśmy, te widoki, ten klimat, coś wspaniałego. Na mapach jej nie ma, więc nie możemy nawet podpowiedzieć jak przez nią przejechać, ale możemy pokazać Wam kilka zdjęć. Po dwóch godzinach z hakiem dotarliśmy na miejsce – w tym wypadku również nawigacja się nie popisała i wyprowadziła nas na samą górę, gdzie nic ciekawego dla turystów nie ma. Same domy mieszkalne i kilka kozich bobków – no dobra, był piękny widok na góry i zamek 🙂 Po zorientowaniu się, że musimy jednak zjechać 2 km, w końcu trafiliśmy. Piękne uliczki jak z obrazka i my, głodni i spragnieni picia, ponieważ w aucie woda do picia się skończyła. Szybki first look i zaczęliśmy poszukiwania knajpy, w której możemy się najeść i ugasić pragnienie. Wiedząc, że musimy ominąć główne uliczki, skręciliśmy w kilka bocznych… i knajpa nas sama znalazła. Właścicielka niewielkiego baru siedząc przy stole na zewnątrz zawołała nas do siebie zachęcając kuchnią regionalną. To był strzał w dziesiątkę. Ceny były śmiesznie tanie, a jedzenie przepyszne – poczuliśmy się, jakby zaprosiła nas do siebie do domu. Woda, piwko, jedzonko, kawka i w drogę. Jeśli nastawiacie się na kupno pamiątek, to jest tutaj zdecydowanie lepiej niż w dużych miastach. Jednak weźcie ze sobą więcej pieniędzy. Wszystko jest drogie, a w większości sklepików podobny asortyment. Weszliśmy również do jednego sklepiku ze starociami, na przykładach aparatów przebitka ceny 100% porównując te z Polski. Mimo wszystko miasteczko przeurocze i zdecydowanie godne uwagi. Zabrakło nam trochę czasu i siły na zwiedzenie zamku. Podobno rozciągają się z niego piękne widoki, ponieważ leży tuż nad miastem. Może Wy tam byliście i możecie się pochwalić zdjęciami lub opiniami?

Powrót do Wlory

Zrobiliśmy szybkie zakupy spożywcze i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Wlory drugą, szybszą trasą. Opinie przeczytane w internecie sugerowały, że jest to nudna trasa, jednak jesteśmy innego zdania. Fakt, nie jest tak malownicza jak ta wzdłuż morza przez przełęcz Llogara, jednak również bardzo zróżnicowana, górzysta, z rzeką, małymi miasteczkami i lokalnymi handlarzami przy drogach. Bardzo przyjemnie ją wspominamy pomimo tego, że upał dawał nam w kość i marzyliśmy aby już dotrzeć do hotelu, wziąć prysznic i zjeść coś na kolację. Tutaj trasa przebiegła bez przygód i błądzenia. Udało nam się nawet naszą niebieską strzałą wyprzedzić kilka samochódów, m.in. Mercedesa G :D, ale właściciel mocno się zdenerwował i później już nasz Punciak nie mógł go dogonić 😉

Zvernec + rajska plaża

Po powrocie do hotelu mieliśmy siłę tylko na wyżej wymienione czynności, lampkę wina i krótki spacer. Usnęliśmy jak susły ok 21, ale dzięki temu udało nam się wstać wcześnie następnego dnia i go w pełni wykorzystać. Za cel mieliśmy obrany Zvernec, Kanine i zwiedzanie dalszej, starej Wlory. W tej kolejności wyruszyliśmy. Do Zvernec samochodem z hotelu mieliśmy ok. 20 minut. Droga do niego prowadzi przez las i strefe industrialną, gdzie możemy „podziwiać” sporo opuszczonych lub niedokończonych budynków. W części z nich zauważyliśmy pranie lub ruch, także niestety były zamieszkane. Co ciekawe, w tej przemysłowej okolicy bez problemu można było znaleźć kawiarnie. Mało tego, siedziało w nich mnóstwo ludzi. Super, zazdrościmy im tego, chcielibyśmy, aby w Polsce była taka kultura picia kawy poza domem. Praktycznie jak we Włoszech, ale ceny kaw zdecydowanie niższe.

Dojeżdżając do samego Zvernec, czyli prostego mostu prowadzącego do klasztoru Marii Panny poczuliśmy rozczarowanie. Nie w pierwszej chwili. Z początkiem, kiedy dojechaliśmy do naszego miejsca docelowego byliśmy pewni, że po prostu trafiliśmy nie w to miejsce. Most był jakiś nie taki, woda dość brudna i płytka, stwierdziliśmy, że to nie tutaj i po krótkim spacerze zawróciliśmy do auta i odjechaliśmy za miejscowym samochodem. Asfalt się skończył, a droga była coraz bardziej dziurawa, jednak my zaprawieni w boju po błąkaniu się w stronę Gjirokastry jechaliśmy śmiało do przodu – tym bardziej, że przed nami jechali turyści z Albanii. Po ok. 15 min jazdy naszym oczom ukazała się plaaaażaaaa… ale nie byle jaka! Istny lazur do którego można było podjechać samochodem, a wokół było może z 12-15 osób. Istny raj! Serio! A żeby tego było mało temperatura wody mogła wynosić z 28c! Była wręcz gorąca. Czysta, przejrzysta, cudowna. Spontanicznie spędziliśmy tam ok. 5-6 godzin, bez jedzenia przy sobie i z połową butelki cieplej (blehhh) Pepsi, której nie zabraliśmy do pokoju hotelowego. Opisywaną plaże możecie również zobaczyć na samym początku naszego filmu.

A wiecie co okazało się z mostem w Zvernec? Przebudowali go w tym roku i zmienili jego kształt… niestety, to już nie ten sam klimat. Traf chciał, że poziom wód opadł i efekt spotęgowały śmieci. Sami zobaczcie porównanie jak to wyglądało wcześniej i jak obecnie:

Źródło: invest-in-albania.org(…)

Spieczeni jak skwarki z bólem serca wyjechaliśmy z plaży i kierowaliśmy się w stronę Kanine – miejscowości, skąd możemy zobaczyć piękną panoramę na całą Wlorę. Jedyny cel po drodze to jedzenie. Byliśmy bardzo głodni i pierwotnie chcieliśmy znaleźć coś do jedzenia we Wlorze, ale w drodze powrotnej postanowiliśmy zatrzymać się w barze ukrytym w lesie. Ależ to była dobra dezycja! Ponownie trafiliśmy na tanie i bardzo smaczne jedzenie 🙂

 

Kanine

Z pełnym brzuchami wybraliśmy się do Kanine, miejscowości, z której zobaczymy piękną panoramę Wlory. Z samej Wlory jest to ok. 10 min samochodem – także migusiem. Pierwotnie chcieliśmy zaplanować sobie pieszą wycieczkę. Wiedzie tam jedna, asfaltowa droga, ale bardzo stroma. Z Regina City to ok 5.8km, według google maps półtorej godziny drogi w jedną stronę. Nie dalibyśmy rady w tym upale. Padlibyśmy w połowie. Droga jest naprawdę stroma. Podejrzewamy, że zaprawieni „chodziciele” daliby radę, ale to nie dla nas. Dla nas to nie frajda upocić się i przeklinać po drodze. Także jeśli nie macie super kondycji i mega zapału do chodzenia w upale – odradzamy pieszą wyprawę. W Kanine znajduje praktycznie na samej górze restauracja z panoramą na Wlorę oraz ruiny zamku (380m. n.p.m.) i do pierwszej części ruin możemy wejść za darmo. Ruiny są w bardzo kiepskim stanie i prawdę mówiąc niewiele zostało. Wchodząc odrobinę wyżej trzeba już zapłacić. Dla nas było to bez sensu, aby znaleźć się 5-10 metrów wyżej. Bileter wspomniał chyba o 300-400 leke od osoby, cena nie jest zatem zaporowa. Po spacerze wokół ruin wróciliśmy do hotelu i wróciliśmy do zwiedzania Wlory.

Albania zachwyca kontrastami, krajobrazami, ludźmi, kulturą i kuchnią. Widoki są niesamowite, ceny bardzo przystępne a i z pogodą nie ma się o co martwić. Z chęcią za jakiś czas tam wrócimy zobaczyć jak dalej rozwinął się ten kraj i koniecznie zjemy tony owoców morza.
Może do tej pory wybudują lotnisko bliżej Wlory? Byłoby świetnie 🙂 W najbliższym czasie chcemy jeszcze przygotować dla Was część poświęconą polecanym przez nas miejscom w samej Wlorze oraz opisać ją nieco bliżej, czyli skupić się na jednym mieście.